sobota, 24 marca 2012

Wiosna na oknie i na talerzu :)

Dzisiaj post bardzo wiosenny :)


Jako że pogoda za oknem pokazuje nam, że Zima już na dobre nas opuściła postanowiłam wprowadzić trochę wiosny do mojego mieszkania. W tesco za 3,99 kupiłam prześliczne narcyzy. Co prawda zostałam trochę wprowadzona w błąd, bo na etykietce było napisane, że są to krokusy. Z doniczki wyrastały same listki, a że ja znawcą roślin nie jestem, to nie zorientowałam się, że to coś innego:) Pełna nadziei postawiłam doniczkę na oknie w słońcu i czekałam ... Byłam bardzo mile zaskoczona, gdy po 2 dniach wyrosły piękne kwiatki :)


Tutaj już przesadzone do większej doniczki. Narcyz (żonkil) to roślina cebulowa i wieloletnia. Kwitnienie jest dość krótkie, ale roślina potrafi dokonywać samozapylenia. Nie musimy się więc martwić, że po przekwitnieniu trzeba będzie ją wyrzucić. Wystarczy obeschnięte kwiatki obciąć, a na jesień schować doniczkę w chłodne miejsce (np piwnica), żeby cebulki przezimowały, a na wczesną wiosnę wystawić do światła. Ziemię należy utrzymywać wilgotną. Można też wystawić doniczkę wcześniej, wtedy będziemy się cieszyć pięknymi kwiatami jeszcze w zimie:)

Postanowiłam też zrobić sałatkę, własnego pomysłu



Na talerzu ułożyłam liście sałaty lodowej, na to łyżka majonezu wymieszanego ze śmietaną oraz łyżeczką chrzanu żurawinowego. Następnie ułożyłam plasterki szynki, gotowanego jajka, pomidora, krążki czerwonej cebuli i szczypiorek. Doprawiłam solą i pieprzem do smaku. Chyba częściej będę przyrządzać takie sałatki :)

Miłego dnia ;)



środa, 21 marca 2012

Pyszny obiad :)

Bardzo lubię gotować. Dziś na moim stole gościły pulpeciki w sosie pomidorowym według przepisu Nigelli Lawson. Gotowane pulpeciki wydają się znacznie zdrowsze niż smażone mięso, a w smaku są wspaniałe i rozpływają się w ustach


Moja wersja (nieco zmodyfikowana):



Pulpeciki:
  • 300 g mięsa mielonego*
  • 1 jajko
  • 1 starty ząbek czosnku
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 1,5 bułki tartej
  • duża szczypta czarnego pieprzu
  • pół łyżeczki soli
Sos pomidorowy:
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 0,5 łyżki masła
  • 0,5 łyżki oliwy
  • 500 g przecieru pomidorowego
  • szczypta cukru
  • sól i pieprz
  • 50 ml pełnotłustego mleka
  • 1 szkl wody
Składniki na pulpeciki wymieszać w dużej misce i ulepić kulki wielkości orzecha włoskiego lub troszkę większe. Ułożyć na tacy lub półmisku, przykryć folią i wstawić na pół godziny do lodówki. W tym czasie obrałam ziemniaki i zabrałam się za przygotowanie sosu.
Cebulę, czosnek i oregano posiekać w malakserze. Do garnka o grubym dnie wlać oliwę, dodać masło i zmiksowaną mieszankę. Smażyć na małym ogniu, mieszając, aż cebula i czosnek zeszklą się, ale nie zbrązowieją. Dodać przecier, wodę, cukier, sól i pieprz i zagotować sos. Dodać mleko i pulpeciki (po jednym). Nie mieszać dopóki mięso nie zmieni koloru z różowego na brązowy. Gotować częściowo przykryte przez 20 minut. Ponownie doprawić sos, jeżeli trzeba oraz lekko zagęścić mąką. 

*Mięso najlepiej zmielić samemu lub kupić filet i poprosić o zmielenie w sklepie. Gotowe sprzedawane mięso mielone jest złej jakości i mało smaczne.

Wyszły przepyszne :)


wtorek, 20 marca 2012

Moje promocyjne zakupy w Sephorze

Witajcie :)
W Sephorze od 19 marca do 1 kwietnia przynosząc stary kosmetyk do makijażu można kupić produkty do makijażu z Sephory z 50% zniżką. 


I ja skusiłam się na na tą promocję.
Co kupiłam?



Szminkę w kolorze G07 Poetic pink (cena na promocji 19zł)
oraz korektor w kolorze 02 clair light (cena na promocji 29,50)

Wymieniłam mój stary korektor Essence oraz szminkę z Oriflame która okazała się niewypałem.

niedziela, 18 marca 2012

Co wpadło mi w ręce w Oysho ?

Trójpak przesłodkich bawełnianych majteczek w kreskówkowe wzory. Cena to 50 zł za komplet.




A już niedługo Oysho umożliwi nam, Polkom zakupy on-line :)))


środa, 14 marca 2012

Małe zakupy i manicure

Dziś post zakupowo - lakierowy :)

 

Niedawno wybrałam się na zakupy do centrum outletowego Factory w poszukiwaniu spodni. Interesowały mnie modele w bardzo okazyjnej cenie, do 200 zł.

Zdecydowałam się na model LYVIA 73 marki Lee Cooper.


Są to typowe rurki, zwężane u dołu, elastyczne i bardzo dopasowane.

Jestem z nich strasznie zadowolona, a kosztowały jedynie:


A na paznokciach gościł lakier Essie, Van d'go






poniedziałek, 12 marca 2012

Co aktualnie "jedzą" moje włosy ? :)

Jeśli chodzi o włosy, wyznaję zasadę, że szampon kupujemy w zależności od kondycji skóry głowy, a odżywkę - włosów. Obecnie stosuję szampon do włosów przetłuszczających Klorane z wyciągiem z pokrzywy. Odżywka z olejkiem avokado i masłem shea Garniera wpadła w moje ręce przypadkowo (jak większość odżywek) przy okazji promocji w Rossmanie. Do włosów zazwyczaj kupuję akurat to, co jest na promocji. Mimo, że moje włosy się bardzo przetłuszczają i muszę je myć codziennie (co nawiasem mówiąc doprowadza mnie do szału...) nie zauważyłam żeby jakikolwiek szampon wpływał na pogorszenie lub poprawę ich kondycji. Czy używam szamponu do suchych i zniszczonych włosów, czy do tłustych, czy przeciwłupieżowy to moje włosy wciąż są takie same... Mimo wszystko jednak skusiłam się tym razem na wypróbowanie Klorane... Zobaczymy, może on zdziała cuda

niedziela, 11 marca 2012

Co się stało z moim zmywaczem z OPI ?

Skuszona promocją (5zł za 30ml) zakupiłam jakiś czas temu zmywacz do paznokci firmy OPI. 


Użyłam go 2 razy i odłożyłam na półkę, gdyż nie malowałam paznokci, czekając aż się zregenerują. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam że po ok. 3 miesiącach nieużywania zmywacz ... wyparował! Na początku podejrzewałam moją mamę, że mi podkradała, ale podejrzenie to okazało się fałszywe ;)
Jestem pewna, że buteleczka była dobrze zakręcona i przez ten czas nikt z niej nie korzystał. Jak to możliwe?


Oprócz tego resztka płynu zmieniła kolor z jednolitego fioletowego na bezbarwny z fioletowymi plamkami, co widać dokładnie na zdjęciu poniżej 


Nie wiem, co się stało, jednak boję się używać już tego zmywacza...


czwartek, 8 marca 2012

Żel do mycia twarzy Avene

Moim najnowszym kosmetykiem z serii oczyszczającej jest Avene Cleanance.


Żel do mycia twarzy uważam za niezbędny kosmetyk, bez którego nie mogę się obejść. Zmywam nim codziennie makijaż.


Mimo że nie mam obecnie skóry ani trądzikowej, ani tłustej żel ten sprawdza się doskonale. Nie podrażnia oczu ani nie wysusza skóry


Ma ciekawe przekręcane otwieranie, dzięki czemu nie zgubimy zakrętki. Szkoda, że nie ma pompki :)


Cena ok. 30zł do nabycia w aptekach.

środa, 7 marca 2012

Puder stylizujący Schwarzkopf

Witajcie :)

Dziś chciałam napisać słów kilka o pudrze do stylizacji włosów got2b firmy Schwarzkopf.
Skuszona promocją, zaopatrzyłam się w ten gadżet. Chciałam podnieść włosy u nasady by wyglądały na puszystsze i grubsze.




Co mówi nam producent?

Zmień sposób stylizacji z pudrem stylizującym dodającym objętości got2b POWDER’ful VOLUMIZING STYLING i wykreuj najwyższy wymiar objętości Twojej fryzury! Ta rewolucyjna, lekka formuła nadaje włosom teksturę tworzącą maksymalną objętość fryzury. Efekt natychmiastowy - już od nasady włosów.


Cena 16 zł/ 10 g. (w promocji za ok 10 zł)
Po pierwsze co nas rozczarowuje to zbyt mała buteleczka w stosunku do opakowania. Kupując mamy wrażenie że ciąg dalszy buteleczki ukryty jest w kartoniku. Jednak rozpakowując, możemy się rozczarować...

Samo opakowanie jest bardzo lekkie, a po odkręceniu nakrętki widzimy małe otwory dozujące kosmetyk


Sam puder jest bardzo drobno zmielony


Kosmetyk można nakładać na dwa sposoby:
  1. Nałożyć niewielką ilość na dłoń a następnie stylizować włosy LUB
  2. Nałożyć niewielką ilość bezpośrednio przy nasadzie włosów i stylizować palcami
Moja opinia:

Niestety produkt nie przypadł mi do gustu. Nie spełnia on żadnej roli na moich długich włosach. Być może właśnie dlatego zamiast uniesienia u nasady otrzymałam szorstkie i nieprzyjemne w dotyku, w cale nie uniesione włosy. Podejrzewam, że nie jest to po prostu kosmetyk dla mnie. Myślę, że na krótkich włosach sprawi się bardzo dobrze.

wtorek, 6 marca 2012

Garnier czysta skóra active vs. Garnier czysta skóra 3w1

W dzisiejszym poście chciałam porównać ze sobą dwa preparaty do oczyszczania twarzy firmy Garnier
Głównymi bohaterami dzisiejszego posta są:


GARNIER CZYSTA SKÓRA ACTIVE
Produkt ten jest idealny dla osób ze skórą skłonną do powstawania zaskórników, które chcą pozbyć się ich pozbyć, zapobiegać ich powstawaniu, jak i usunąć ślady po niedoskonałościach. Zaskórniki usuwane są dzięki skutecznym mikro-ziarenkom. Formuła peelingu wzbogacona naturalnym składnikiem regeneracyjnym złuszcza istniejące ślady po niedoskonałościach. W rezultacie, wygląd skóry jest widocznie poprawiony.

Garnier Czysta Skóra Active to pełna gama preparatów przeciwbakteryjnych, opracowanych dla skóry skłonnej do niedoskonałości. Peeling Czysta Skóra Active usuwa zaskórniki i redukuje ślady po nich. Jego działanie jest natychmiastowe.
  • Ilość niedoskonałości jest zmniejszona ....................... -100%*
  • Ilość śladów jest zredukowana ................................... - 69%*
  • * Testy kliniczne - Podliczenie zmian skórnych na 52 osobach 
    po 4 tygodniach stosowania produktu.

GARNIER CZYSTA SKÓRA 3w1
Garnier 3w1 można stosować jako: żel myjący, peeling 
i maseczkę:
    •  Żel myjący: wzbogacony w cynk, znany ze swoich właściwości regulujących wydzielanie sebum i w ekstrakt Smithsonite*, oczyszcza i eliminuje zanieczyszczenia
    •  Peeling: zawiera pumeks, naturalny czynnik złuszczający, aby usuwać martwe komórki i odblokować pory
    •  Maseczka: wzbogacona w glinkę posiadające właściwości łagodzące i absorbujące, aby zmniejszyć błyszczenie się skóry

Jestem wierną fanką "Aciva" i zawsze kupowałam ten, jednak tym razem skusiłam się też na wersję 3w1. Żele różnią się konsystencją: Pierwszy jest troszkę rzadszy od drugiego i zawiera większe drobinki ścierające, a więc efekt peelingu jest większy. Drugi natomiast ma konsystencję pasty i można go zastosować również jako maseczkę do twarzy. Ta forma jednak nie przypadła mi do gustu. Skóra mnie szczypała i uważam, że lepiej jest masować skórę przez te 3 minuty i uzyskamy lepszy efekt niż tylko pozostawiając ją na skórze.

Podsumowując, raczej pozostanę wierna pierwszemu produktowi.



poniedziałek, 5 marca 2012

Recenzja podkładu Guerlain Lingerie de Peau

W jednym z wcześniejszych postów [TU], pisałam o moim idealnym podkładzie, który odkryłam i przetestowałam. Mowa o Lingerie de Peau by Guerlain.


Co obiecuje nam producent? 
Lingerie ma stworzyć na skórze niedostrzegalna zasłonę doskonałości i dać jej zmysłowe uczucie komfortu, otulić ją w jedwabisty blask, który przechwytuje i odbija światło. Ultra-matujace proszek i pigmenty są splecione, aby pomóc udoskonalić teksturę skóry i nadać jej aksamitną miękkość. Niewidoczny na skórze, daje naturalne wykończenie i sprawia, ze cera jest idealna.
Lingerie zapowiada się na przebój wśród pokładów.
Cena: ok. 225zł / 30ml 

Do nabycia w Sephorze, Douglasie




Moja opinia:
Kocham ten podkład, w końcu znalazłam swój ideał. Na początek może zaznaczę, czego oczekuję od idealnego podkładu. Stawiam na naturalny makijaż, dlatego też mój idealny podkład musi stapiać się ze skórą, nie tworząc maski. Musi rozświetlać skórę i wyglądać naturalnie. Nie oczekuję dużego krycia ani matowienia- i nie będę obiecywać, ten podkład tego nie zapewnia. Krycie oceniam jako średnie. Nie matuje, natomiast nie powoduje świecenia się twarzy. Delikatnie rozświetla, ale nie zawiera w sobie żadnych drobinek.

Osoby, które szukają zmatowienia na cały dzień i stuprocentowego krycia nie będą z niego zadowolone i powinny sięgnąć po podkład o cięższej konsystencji. Ja cenię go za lekkość, naturalność i wspaniały rozświetlający efekt. Cera wygląda świeżo i promiennie. Ciężko będzie znaleźć lepszy kosmetyk :)



Promocje Sephora


Promocje L'OCCITANE

Z okazji dnia Kobiet od 5 do 8.03 odbierz zestaw Immortelle: Esencjonalna woda 30 ml, krem do rąk 15 ml, krem do twarzy 3 ml za zakupy od 50 zł. Dodatkowo 8 marca kwiatek dla każdej klientki


Zdjęcie: L'occitane

Promocje Douglas

Z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet, od dziś przy zakupie dowolnego produktu za minimum 99 zł drugi (z wybranej oferty produktów do makijażu) kupicie z 50% rabatem! Oferta ważna od 5 do 11 marca 2012 lub do wyczerpania zapasów i tylko w perfumeriach stacjonarnych



piątek, 2 marca 2012

Dmitry Glukhovsky- Metro 2033

Myślę, że dobrym akcentem na tym blogu będzie pokazanie, po jakie książki ostatnio sięgnęłam. Lubię czytać i staram się znajdować na to coraz więcej czasu.

Ostatnią książką, którą czytałam było Metro 2033. Dmitry Glukhovski jest rosyjskim dziennikarzem i jego pierwsza powieść, z rodzaju fantastyki osiągnęła znakomity sukces i została opublikowana w ponad 20 krajach.
zdjęcie: empik.pl

A o to co mówi nam tylna okładka książki:

"Rok 2033. Świat w wyniku konfliktu atomowego został obrócony w stertę gruzu. Jednym z ostatnich – może ostatnim? – ze skupisk ludzkości pozostaje moskiewskie metro. Od ponad 20 lat ludzie, którzy ocaleli z piekła wojny, próbują uchronić co tylko się da z minionej przeszłości. Zamknięci w podziemnym świecie, w którym brakuje wszystkiego, a nade wszystko energii, skazani są na regres. Na powierzchni pojawiły się zmutowane pod wpływem promieniowania nowe gatunki i będąc lepiej przystosowanymi do życia w warunkach ciągłej radiacji zastąpiły człowieka. Zaczynają też przenikać do metra. Czas człowieka przeminął. Ale czy na pewno? Moskiewskie metro, dzięki swej unikalnej konstrukcji i stumetrowej głębokości, uratowało życie kilkunastu tysiącom moskwian, którzy nie zdają sobie sprawy, że najprawdopodobniej są ostatnim przyczółkiem ludzkości. Stworzyli tu swój własny świat. Pamięć o świeżym powietrzu, błękitnym niebie, trawie pod stopami stopniowo umiera. Na mrocznych stacjach, rozświetlanych światłami awaryjnymi i blaskiem ognisk, mieszkańcy próbują wieść życie zbliżone do tego sprzed katastrofy – tworzą mikropaństwa, których spoiwem może być ideologia, religia czy ochrona filtrów wodnych… Zawierają sojusze, toczą wojny. W bocznych tunelach uprawiają grzyby, hodują świnie i kury. Opał i potrzebne rzeczy dostarczają im stalkerzy, którzy wyprawiają się na powierzchnię. WOGN to wysunięta najbardziej na północ stacja metra, a zarazem przyczółek ludzkości. Mocna grupa kilkuset ludzi żyje tu połączona przyjaźnią. Była to jedna z najpiękniejszych stacji i wciąż pozostała bezpieczna. Jednak od pewnego czasu pojawiło się na niej śmiertelne niebezpieczeństwo. Artem – młody mężczyzna mieszkający na stacji WOGN – otrzymuje zadanie: musi przedostać się do serca moskiewskiego metra, do legendarnej stacji Polis, aby ostrzec wszystkich przed możliwością ostatecznej zagłady. W rękach Artema spoczywa nie tylko przyszłość jego stacji, ale być może i całej ocalałej ludzkości." (EMPIK)

Sama książka liczy 591 stron i czytałam ją dość długo, zważywszy, że dziennie poświęcałam na czytanie około godzinki, przed snem. Często trudno mi było się oderwać i czytałam trochę dłużej przez co się nie wyspałam :)

Akcja toczy się w podziemnym Moskiewskim metrze, po tym jak świat ogarnęła zagłada po nuklearnym wybuchu. Ludzie, by przetrwać kontynuują swoje życie w podziemnych tunelach i na stacjach. Fabuła opiera się na przygodach młodego Rosjanina, Artema, który musi przemierzyć długi odcinek metra by przekazać ważną wiadomość niejakiemu Młynarzowi i by przynieść pomoc na jego macierzystą stację. Bowiem w każdym tunelu czai się strach i niewyjaśnione dotąd niebezpieczeństwa, a stację nawiedzają zmutowane potwory.

Książkę czyta się lekko, akcja płynie dość płynnie. Przyznam jednak, że na początku szło mi ciężko. Nie mogłam się przekonać do tego typu fabuły, jednak w miarę czytania akcja się rozkręcała. Co sprawiało mi problem, to duża ilość postaci (ach te rosyjskie imiona i nazwiska!), których często nie mogłam zapamiętać oraz niezliczona ilość nazw stacji. Czytając tę książkę trzeba się skupić i zwracać uwagę na każdy szczegół. To często jest moim problemem bo zdarza mi się podczas czytania odpłynąć myślami i później musiałam wracac, bo nie wiedziałam o co chodzi ;)

Powieść ta ukazuje nam świat zniszczony przez człowieka. Zagłada, której dokonali ludzie zmusiła ich do zejścia do podziemi i życia jak szczury, bez możliwości wyjścia na powierzchnię. Człowiek już nie był na szczycie łańcucha pokarmowego, nagle stał się posiłkiem dla stworów, których ewolucja dostosowała do życia na napromieniowanej powierzchni.

Uważam, że książka jest godna polecenia. Warto po nią sięgnąć, jeżeli lubimy fantastykę. W kolejce na przeczytanie czeka na mnie również druga część, METRO 2034...

zdjęcie: empik.pl

Mój codzienny makijaż

W makijażu dziennym staram się stawiać na naturalny efekt. Im mniej, tym lepiej. Poniższy zestaw uważam za konieczne minimum, jakie powinno się znaleźć w każdej kosmetyczce. Oczywiście rzadko kiedy wszystko nakładam na swoją twarz. Czasami mam na sobie tylko podkład i tusz do rzęs, a gdy potrzebuję lepszego krycia, nakładam korektor. Jeśli akurat mam taką chęć, urozmaicam makijaż cieniami. Pomadki używam bardzo rzadko, zwykle sięgam po błyszczyk lub pomadkę ochronną. Róż/bronzer również sporadycznie pojawia się na mojej twarzy.


  1. Podkład: Guerlain Lingerie De Peau, odcień 12
  2. Korektor: Bobbi Brown corrector, odcień light bisque
  3. Puder: Chanel Poudre Universelle Libre, odcień 30
  4. Róż: Lily Lolo, odcień Ooh la la
  5. Rozświetlacz: Bobbi Brown shimmer brick, odcień ping quartz, Inglot odcień 86
  6. Baza pod cienie: Too faced, próbka
  7. Cienie: Paletki Sephora
  8. Eyeliner: Bobbi Brown gel eyeliner, odcień 15
  9. Tusz do rzęs: Bobbi Brown lash glamour extreme lenghtening mascara, Lancome Hypnose Doll Eyes
  10. Błyszczyk: Bobbi Brown
Stopniowo będę zamieszczać moje opinie powyższych produktów :)


czwartek, 1 marca 2012

Masło do ciała The Body Shop


Jeśli któraś z Was miała kiedyś w ręku (na ciele) masła z tej firmy wie, jak bardzo są wspaniałe. Szeroka gama zapachów (tak smacznych, że aż chciałoby się je zjeść) prowadzi do tego, że trudno się zdecydować i z chęcią można by kupić wszystkie na raz. W swojej kolekcji miałam już 3 małe masełka z edycji świątecznej kupione na wyprzedaży za 33 zł. Teraz zdecydowałam się na pełnowymiarowe opakowanie. Skusiła mnie „promocja tygodnia” i swoje masełko nabyłam za 45 zł (Cena regularna 65zł)


Brazil nut Body Butter kusi pysznym, słodkim zapachem (migdałów?). Tak, właśnie mi to przypomina migdały, które z resztą ubóstwiam (Czyż nie świadczy o tym nazwa bloga? :)). Zapach dość zbliżony według mnie do świątecznej edycji masełka waniliowego z nutą korzennych przypraw.

Konsystencja typowa dla masełek do skóry suchej- zbita i twarda, jednak bardzo lekko się rozsmarowuje nie pozostawiając lepiącej warstwy na ciele.




Szczerze? Uwielbiam. Jestem w stanie wybaczyć im te parabeny w składzie, za działanie i za zapach.

Niestety, przed zakupem tego masełka spotkała mnie przykra niespodzianka. Skuszona promocją -50% nabyłam wcześniej wersje wiśniową- dla skóry normalnej. Byłam bardzo zawiedziona gdy konsystencja masełka nie okazała się taka, jak wcześniejszych- twarda i zbita. Bardziej przypominała gęsty balsam. Jednak nie to było najsmutniejsze. Niestety zapach, wcale nie przypominał wiśni. Masło pachniało sztucznie, nieprzyjemnie, jakby było przeterminowane. Nie byłam w stanie się nim posmarować, więc możecie sobie wyobrazić co to był za zapach… Pełna obaw wróciłam do sklepu i opisałam sytuację. Na szczęście miłe Panie przyznały mi rację i zgodziły się wymienić masełko. Dopłaciłam różnicę i już szczęśliwsza wróciłam do domu.

Czy wiedziałyście, że można zwracać kosmetyki The Body Shop? Przy kasie widnieje karteczka: Kosmetyki można zwracać do 14 dni, a na promocji- do 3 dni. Czy to obejmuje tylko kosmetyki nieużywane, nie otworzone? Czy można zwrócić kosmetyk, który nie spełnił naszych oczekiwań? Czy któraś z Was próbowała?